Szybki Kontakt:

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Konkret i święty spokój, czyli 5 rzeczy, których potrzebuję, by napisać tekst

Wiesz, że istnieje 431 gatunków dębu? Z copywriterami jest podobnie. No, może nie mają aż tylu odmian, ale każdy ma swoją specjalizację, sposób działania i całkiem możliwe, że dziwactwa, które pomagają w pisaniu. Opowiem Ci o moich.

Czas, więcej czasu

Nie potrafię pisać pod presją czasu. Dramatycznie krótki deadline wcale mnie nie mobilizuje, a wręcz przeciwnie. W takich okolicznościach nie potrafię się skupić, kreatywność zastyga, poziom stresu niepotrzebnie rośnie. To kiepskie warunki, by powołać na świat nowy tekst.

Pisanie zaczynam w głowie, dlatego tak ważne jest dla mnie, by zrobić w niej miejsce. Być może ktoś napisałby teksty na stronę internetową w jedno przedpołudnie. Ja potrzebuję więcej czasu. To chyba działa tak, że dobre pomysły zwabione przestrzenią w głowie, chętniej do niej wskakują.

Poza tym moje teksty zawsze leżakują. Odkładam je na jeden dzień. I kiedy do nich wracam, zawsze coś zmieniam, coś usuwam, tu dokręcę śrubkę, a tam dodam przecinek. Dopiero później, w wewnętrznym poczuciu zgodności, wysyłam odrobione lekcje do klienta.

Jeśli potrzebujesz tekstów na wczoraj, nie podejmę się działania. Mój kalendarz jest z reguły zapełniony na 6 tygodni do przodu, dlatego jeśli chcesz, bym napisała dla Ciebie teksty na stronę internetową, nie czekaj do ostatniej chwili.

Rozmowa i konkrety

Często powtarzam, że nie ma pisania bez rozmawiania. Wytyczne w mailu czy wypełniony brief to za mało, by powstał tekst, pod którym z chęcią się podpiszesz. Może to moje zacięcie dziennikarskie, a może babska ciekawość powodują, że chcę Cię poznać. Zanim mój długopis dotknie kartki, najpierw spotkamy się online lub w moim biurze

Przygotowuję się do każdego spotkania, odwiedzam Twoje miejsca w sieci, robię wstępny research. Z wyprzedzeniem prześlę Ci pytania, o których porozmawiamy. No a później będę pytać jakby jutra miało nie być.

Uwielbiam te rozmowy, bo widzę w nich pasję, wyłapuję Twoje wyróżniki, wczuwam się w klimat. Czasem jedno słowo czy zdanie, które usłyszę, jest świetnym punktem wyjścia do tekstu. Muszę zrozumieć, jak działasz, by później dobrze to opisać. A z drugiej strony potrzebuję konkretów. Przyznaję, potrafię dużo nawymyślać, ale są informacje, które muszę dostać od Ciebie.

Niebieski długopis i kartki

Ubolewam nad tym, że moje pisanie nie jest eko. Chciałabym już na dzień dobry odpalić komputer i zapisywać wirtualne kartki edytora tekstu. Ale nie… Najpierw pomysł dojrzewa w głowie, a później draft ląduje na kartkach w kratkę, następnie na zwykłych „drukarkowych” kartkach i dopiero w kolejnej fazie piszę na komputerze. 

Próbowałam innych sposobów, ale zawsze słyszę, jak papier mnie wzywa… W efekcie przybywa zapisanych brulionów i – co gorsza – ciężko mi się z nimi rozstać. Nad tym zdecydowanie muszę popracować. Ale jest nadzieja – skoro przekonałam się do czytnika, to i na pisanie znajdę sposób.

Światło poranka i muzyka 

Kiedy siadam do pisania o 8 rano, słońce zagląda mi przez ramię, a z głośnika sączy się chillout, to myślę, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A przynajmniej odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Siedzę przy parującej kawie, telefon jest w trybie skupienia, ja zresztą też. I wtedy najczęściej łapię flow. Przejawia się tym, że nie nadążam spisywać słów, które pojawiają się jedno po drugim w mojej głowie. 

Moje pisanie jest terytorialne. Dla niego porzuciłam swoje biuro i wylądowałam w domu. Doceniam bliskość lodówki i to, że w ciągu dnia wychodzę z psem do lasu. To niesamowicie odświeża głowę i pomaga złapać dystans.

Zaangażowanie i feedback

Wiele firm pisze o swoim zaangażowaniu. Ja z kolei doceniam zaangażowanie klientów. Nie boję się poprawek i uwag. Nawet je lubię, bo według mnie są przejawem zainteresowania. Uwielbiam szybki feedback i sprawną komunikację. Wielokrotnie spotkałam się z tym, że klientowi zależało na czasie, a kiedy wysyłałam teksty, następowało kilka dni milczenia, bo miał ważniejsze sprawy na głowie. Tego nie lubię. Ale staram się też ujarzmiać moją niecierpliwość i szlifować elastyczność.

W moim pisaniu niewiele jest magii i kompletnie nie wierzę w wenę twórczą. Potrzebuję konkretów, czasu i świętego spokoju, by napisać teksty na stronę internetową czy życzenia świąteczne. Mam świadomość, że nie każdemu to odpowiada – bo za długo, bo po co się spotykać i komplikować. Ze zrozumieniem przyjmuję takie podejście. W końcu jest jeszcze 430 odmian dębu.

To też może Cię zainteresować:

Podobało Ci się? Udostępnij na swoim profilu: