Szybki Kontakt:

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Dobre insighty czają się pod łóżkiem, czyli jak Martin Lindstrom uratował LEGO

W czasie, gdy internet przerzuca się promptami do rozmów z chatem GPT, ja z niechęcią rozstaję się z książką Martina Lindstroma „Small Data: The Tiny Clues That Uncover Huge Trends”.


Przez ostatnie tygodnie wraz z autorem zaglądałam do brazylijskich barów, syberyjskich mieszkań i amerykańskich hoteli. Obserwowałam codzienne nawyki Chińczyków i poranne zwyczaje austriackich nastolatek.


Ta fascynująca podróż przypominała układanie puzzli składających się z 2497 kawałków, a jej celem było uchwycenie insightów, których na próżno szukać w przepastnych arkuszach wypełnionych big data.

Terenowe łączenie kropek w służbie największych marek

Martin Lindstrom jest jednym z największych światowych ekspertów od neuromarketingu i brandingu. Magazyn Time zaliczył go do grona 100 najbardziej wpływowych ludzi na świecie (2009 r.). Od lat regularnie wciela się w rolę konsultanta globalnych marek, które wynajmują go, by stawił czoła ich brandingowym wyzwaniom.


Jaki jest sekret jego skuteczności, potwierdzonej przez marki takie jak LEGO, Google czy Pepsi? Niezwykły zmysł obserwacji i łączenia kropek. Kiedy Martin dostaje zadanie, zamiast nurkować w odmęty raportów, analiz i innych informacji dostępnych w necie, pakuje walizkę i rusza w teren. 

Od zaokrąglonych narożników po indyjską teściową – niuanse, które mają znaczenie

Martin Lindstrom określa swoją metodę działania jako Subtext Research. Miesza się z tłumem, odwiedza domy i centra handlowe, zadaje pytania, dostrzega pozornie nieistotne szczegóły (co wspólnego ma sposób ustawiania szczoteczek do zębów przez Chińczyków z branżą automotive?) i wyciąga wnioski. Wychwytuje emocje i ludzkie odruchy, które przeciekają przez sito danych analitycznych. Poza tym Lindstrom jest obiektywnym obserwatorem, przybyszem, który dzięki dystansowi zauważa więcej. 


Z chęcią streściłabym tu całą książkę, ale na zaostrzenie apetytu wspomnę tylko kilka marketingowych zagadek, jakie rozwiązał Martin Lindstrom.

Jak uratować przed upadkiem lokalną amerykańską sieć supermarketów?


 
 








 

Tropy: zaokrąglone narożniki ścian, polityczna poprawność i sposób, w jaki japońscy sprzedawcy wręczają mięso.

Jaki projekt opakowania pozwoli indyjskiej marce płatków śniadaniowych zabłysnąć na półkach w marketach?












 










Tropy: przyprawy stosowane w kuchni przez indyjskie teściowe, antybakteryjne mydło Lifebuoy i znaczenie słowa „świeżość”.

Jak sprawić, by brazylijskie piwo Devassa ponownie było postrzegane jako marka premium?












 










Tropy: słoik kawy Nescafe, carioca i Hong Kong Jockey Club. 

Lindstrom pokazuje, że cenny insight czai się wszędzie – i w postaci magnesów zawieszonych na lodówce, i na Facebookowym wallu czy w śmietniku 4-osobowej czeskiej rodziny. Trzeba się tylko po niego schylić, a później połączyć z innymi częściami układanki, wpasowując całość w kulturowy kontekst. 

Czego nie powie Ci chat GPT

Jaki jest wspólny mianownik rozsypanych po świecie „śledztw” Martina Lindstroma? Ich celem jest zidentyfikowanie niespełnionych marzeń, rozdźwięków między oczekiwaniami a codziennością – to właśnie luki, które można wypełnić, budując odpowiednią komunikację.


Kończąc lekturę, pomyślałam, że książka Lindstroma daje nadzieję tym, którzy obawiają się starcia ze sztuczną inteligencją. Nie sądzę, by jakikolwiek robot był w stanie zinterpretować znaczenie zużytych trampek w kontekście rozmiaru klocków LEGO. 

Zresztą wcale nie chodzi tutaj o udowadnianie wyższości ludzkiej inteligencji nad sztuczną. Martin Lindstrom zaznacza też, że nie zachęca do przekreślenia big data po to, by polegać wyłącznie na insightach. Rzecz w tym, by umiejętnie łączyć możliwości, jakie daje nam technologia, z pierwiastkiem ludzkim.


W przyszłym życiu chętnie zgarnęłabym posadę Lindstroma, obecnie muszę zadowolić się copywritingiem. Pociesza mnie jednak fakt, że w swojej pracy również biorę pod lupę zachowania, emocje, marzenia i bolączki odbiorców moich klientów. To dobra droga.

To też może Cię zainteresować:

Podobało Ci się? Udostępnij na swoim profilu: